Forum dla Rodziców Dzieci po zabiegu tracheotomii
Member
haha brawoo dla Wiktorka :)pamiętam jak Maja pełzała śmiesznie było
Offline
u nas to ja systematycznie wymieniam Mackowi rurkę i to ze trzy razy w miesiącu. Okropnie się zużywa, ciemnieje. zapycha jedzonkiem. A tak w ogóle to codzienna toaleta wokół niej też polega na tym że ją Maciek wyjmuje,sprawdza stan po czym stwierdza że należy ją umyć w ciepłej wodzie i poddać dezynfekcji Octeniseptem, po około minucie wedruje na swoje miejsce.
Na początku gdy wyszliśmy ze szpitala to rzeczywiście lekarz który do nas przyjeżdżał w ramach wentylacji domowej to ją wymieniał a teraz Maciek woli jak sami sobie z tym radzimy;-) Pozdrawiam
Offline
Member
No dziewczyny ale akcję miała córka w niedzielę... Wiktor zwrócił tak że zabrudził tasiemkę od rurki więc zaczęli wymianę - normalka Ale wtedy Wiktor jakos dziwnie niespokojny i wiercił sie no i rurka wyskoczyła... Na szczęście moja Asia jest bardzo przytomna i włożyła rurkę... co prawda tę samą Dopiero po wszystkim pomyslała, że mogła wziąć nową rurkę Ale robiła to po raz pierwszy bo nikt jej tego nie uczył Widziała tylko jak to sie robi bo za każdym razem jest przy wymianie No ale wiedziec a umieć to dwie różne rzeczy Nocka była z głowy bo sprawdzała czy wszystko w porządku, czy oddycha prawidłowo... same wiecie
Jak się dowiedziałam to miałam ochote łyknąć sobie - dla spokojności...
Taka refleksja mnie naszła że rodzicielstwo to wielka loteria... Rodzice nie wiedzą jakie dziecko im sie trafi a dzieci mają wiele szczęscia jesli wylosują przytomnych, rozsądnych i walczących rodziców
Pozdrawiam
A Wiktor zaczął na czterech Na razie powolutku i bardzo ostrożnie ale do przodu
Ostatnio edytowany przez wiktor2010 (2011-08-02 08:33:48)
Offline
Oj, tak czasami zdarzają się sytuacje nieprzewidziane...I tym sposobem córka nauczyła się wymieniać rurkę. Teraz tylko troszkę doszlifuje wiedzą i będzie ok.
Pozdrawiam gorąco
Offline
Member
odkad Piotrus ma rurke bez uszczelniacza rurkę wymieniamy sami co 3 tygodnie (rurka silikonowa bivona)
Rurke bivona mozna sterylizowac gazowo do 6 razy. Gazowanie wymaga oddanie rurki do specjalnego ośrodka i poniesienia dodatkowych kosztów. Dlatego my traktujemy je jednorazowo.
Pozdrawiam,
Offline
Member
Nam lekarze powiedzieli,że rurkę można sterylizować w gazie tak długo dopóki nie zauważymy że naprawdę jest mocno zużyta a używamy portex silikonowej.Na wymianę jeździmy co 2 tyg.transportem medycznym bo mamy super panią doktor rodzinną.Bierzemy od niej zlecenie na transport i śmigamy do Gdańska.Oczywiście sterylizacja też uzgodniona z miejscowym szpitalem bo dopóki co mamy taką możliwość oby jak najdłużej!Pozdrawiam
Offline
New member
witam. Mam zapytanie o roztwór octowy do dezyngekcji rurek... wiem,że ma to być woda przegotowana i ocet, ale czy ktos mogłby mi ujawnic odpowiednie proporcje? Z góry dziekuje
i jeszcze jedno pytanie... czy wszystkie rurki bezpiecznie można w takim roztworze moczyć?
Ostatnio edytowany przez 1985BEATKA (2012-08-07 20:52:29)
Offline
Member
My dzisiaj używamy rurki shiley nr 4 a dezynfekcja odbywa się w sposób następujący:po wyjęciu rurki zamaczam ją w ciepłej wodzie z mydłem lub po prostu z małą kroplą płynu do naczyń zostawiam ją na godzinkę i wymywam ze śluzu.Potem moczę ją w przegotowanej ciepłej wodzie z octem lub wodą utlenioną w proporcji (mniej więcej) pół na pół.W zasadzie to wszystko.Można ją ewentualnie sparzyć gorącą wodą.Ale nie wiem czy taka dezynfekcja dotyczy wszystkich rurek.Pozdrawiam
Offline
Wiecie co, a ja chciałabym wymieniać rurkę sama... obecnie wymiana jest raz w m-cu. Musimy jechać do szpitala by doktor wymieniła. Ostatnio pytałam ją, czy mogłabym robić to sama. Jestem przy wymianach, widzę i pomagam (bo wiem więcej od niejednej pielęgniarki np. o tasiemce, ułożeniu dziecka itd. oni to robią „na szybko” ja natomiast tak, by dziecko jak najmniej się denerwowało co usprawnia wymianę). Także gdybym miała wsadzić rurkę, to też pikuś...
Teoretycznie
Lekarka z hospicjum wymieniła Miśkowi rurkę raz. Napociła się przy tym, dała mu „głupiego jasia” by leżał spokojnie... i wsadzała też dziwnie, bo pod skosem.
W szpitalu natomiast wymiana jest bez znieczuleń itp., wkładają rurkę normalnie (tak samo jak wyjmują) i Michu nie dusi się już podczas tej czynności. Byłabym więc spokojniejsza... w ogóle tyle przeszłam, że chyba nic mi nie straszne.
A pamiętam, że na samym początku byłam cała mokra, gdy jedynie wymieniałam dziecku gazik i oczyszczałam miejsce pod rurką
Trwało to chyba z pół godziny hahahaha ręce mi się trzęsły.... a teraz rach ciach i po krzyku.
Offline
Wymieniałam rurkę sama, niestety szpital mnie nie przygotował i nie oferował pomocy w wymianie. Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Jednak uważam, że ten pierwszy raz jest dobrze zrobić przy specjaliście. Wyjmij i włóż tracheo pod okiem lekarza. Dla nas wymiany rurki, sondy do karmienia też były stresujące, ale miałam do siebie większe zaufanie niż do pielęgniarek. Mieliśmy kilka razy przy wymianie problemy np.:: nagle maluszek nam zsiniał, albo nagle pojawiła się gęsta wydzielina, którą nie mogłam wciągnąć ssakiem, bo zapchał się cewnik itp. Najważniejsze wtedy jest opanowanie - panika jest złym doradcą. Powodzonka
Ostatnio edytowany przez atusia (2012-12-26 19:20:16)
Offline
Ollie u nas była rurka smarowana kiedy wymienialu lekarze z hospicjum. Natomiast w szpitalu nie zauważyłam, by nakładali ten żel. Mam go też w domu na wszelki wypadek, gdyby mały sam wyjął rurkę i musiałabym włożyć...
Macie rację, że pierwsza wymiana powinna być w obecności lekarza. Podczas kolejnej wizyty w szpitalu zapytam, czy mogę zrobić to sama przy nich... jestem ciekawa, czy lekarz zezwoli.
Nie są zbyt chętni do pomocy oraz tego, by rodzic pewne rzeczy robił sam w domu... dziwne.
atusia napisał:
nagle maluszek nam zsiniał, albo nagle pojawiła się gęsta wydzielina, którą nie mogłam wciągnąć
ssakiem, bo zapchał się cewnik itp. Najważniejsze wtedy jest opanowanie - panika jest złym doradcą. Powodzonka
Racja. Nie można panikować, bo wtedy pewnikiem coś się pochrzani
Choć myślę, że kto jak kto ale my wszyscy tutaj przeszliśmy już tyle, że nic nam nie straszne
Pamiętam, że ja bardzo szybko chciałam wszystko robić sama przy Miśku. Wkurzało mnie to, że pielęgniary uważały się za wszystkowiedzące i wszystko-potrafiące, a mnie traktowały jak intruza i lewusa.
Bo co ja mogę wiedzieć, prawda? Lekarzem nie jestem... ale jestem matką i wszystko zrobię tak, by dziecko jak najmniej miało stresu i bólu.
Kiedy obserwowałam poczynania tych super pielęgniarek to mi się nóż w kieszeni otwierał.
Już na neonatologii zachowywały się tak, jakby robiły wielką łaskę, że przychodzą na moje wezwanie. Siedziały cały czas w pokoju na kawce i plotach, a kiedy wzywałam by odessały Miśka bo charczał niemiłosiernie- szła spacerkiem, a na koniec komentowała, że przecież dziecko się tak szybko nie udusi... (!!!).
Może nie, ale z pewnością się męczy, kiedy wydzielinka aż „gotowała” mu się w rurce.
Poza tym były to początki mojego zaznajamiania się z tracheostomią i wszystko mnie odrobinę przerażało.
Gdy widziałam miny niezadowolonych pielęgniarek oznajmiłam, że mogę sama odsysać. Niech mnie nauczą i wtedy nie będę musiały przerywać ważnych rozmów przy kawie....
Nie chciały.
Nauczyłam się dopiero na innym oddziale, a wtedy chciałam by Michał jak najszybciej wrócił do domu, bym mogła wszystko robić „po swojemu”, a nie pod okiem pielęgniarek które bez przerwy dokazywały i psuły mi nerwy....i jak się okazuje wiele rzeczy robiły źle.
Offline
Member
Pierwsze włożenie rurki u nas odbyło się bardzo spontanicznie bo mały podczas zabawy pociągnął za gazik i wciągnął też rurkę.Była wielka panika!!!Dzisiaj się z tego z mężem śmiejemy ale wtedy nie było nam do śmiechu ale się udało rurkę włożyć.Drugie podejście zrobiłam przy lekarzu i też bez problemu.Rurkę smaruję przed włożeniem żelem lignokaina lepiej się wślizguje ale też lekko znieczula w miejscu wkładania.Mam to szczęście że Cinek mi pomaga i leży spokojnie a nawet wyciąga szyję że mogę ją swobodnie włożyć.Pozdrawiam.
Offline