Forum dla Rodziców Dzieci po zabiegu tracheotomii
Dzięki za odpowiedź no ja mam nadzieję że chociaż święta i sylwestra będzie w domku.. ale jakby tak cały czas był to było by super:) A mam jeszcze jedno pytanko po jakim czasie wyszliście na spacer? Bo ja to się boję nawet okno otwierać:(
Offline
czyli rure zmieniaja wam w szpitalu..wiesz my sami zmieniamy wiec po 7 miesiacach juli lezenia w szpitalu wracalismy tylko na synagis (lek dla wczesniakow) 4 razy co miesiac, a potem jakies kontrole tak raz na 2-3 miesiace ,na szczescie jula odkad wyszla ze szpitala nie miala zadnego zapalenia oskrzeli ani pluc...obylo sie na zapaleniach gardla wiec szpital nie byl potrzebny i oby tak zostalo..
Offline
My wyszlismy ze szpitala tuz przed swietami Bozego Narodzenia. Mieszkalismy wtedy w North Dakocie, a wiec o zadnych spacerach nie bylo mowy (bo tam strasznie wieje, zima czasem temp spada do -50 stopni C, a snieg potrafi lezec do maja). Po swietach Wielkanocnych Aelia sie rozchorowala i na dwa miesiace trafilismy do szpitala. Nasz pierwszy spacer to byl chyba w polowie czerwca.
A propos mama_juli poruszyla tutaj temat Synagis - szczepionka odpornosciowa, zalecana dla wczesniakow, szczegolnie dla tych z niewydolnoscia oddechowa i narazonych na czeste zapadanie na choroby ploc i oskrzeli. Szczepionka ta jest podawana w cyklu (x5) raz na miesiac, kazdego miesiaca od listopada do kwietnia. Jest to bardzo droga szczepionka i nie wiem czy jest ona w Polsce refundowana. Amelia dostawala ja dwukrotnie w sezonie zimowym 2008/09 i 2009/10. My ja sobie bardzo chwalimy, po szczepieniu nic sie nie dzialo zlego, bardzo dobrze na nia reagowala i ani razu nie byla powaznie chora w tych sezonach zimowych. Pozdrawiam.
Offline
Jejku tak Wam współczuję. Wiem co to znaczą częste i długie pobyty w szpitalu. Zapalenia płuc są okropne i podstępne. Życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia.
A co do rurek....
Mam synka z wadą letalną mózgu i u mnie podobnie jak u Ciebie wypuszczono nas do domu po jednym instruktażu i się martw. Przecież ja nawet wtedy bałam się zmieniać kompresy, a gdzie tu rurkę wymieniać. Słyszałam, że rodzicom zdrowszych dzieci proponowali wymiany rurek na oddziale, niestety nam nie zaproponowano. I unikali bym przypadkiem o nic nie prosiła.
W drugim szpitalu zwykły lekarz rodzinny popisywał się jakie to on ma doświadczenie z dziećmi na tracheo, ale jak przyszło do mojej prośby to tez zrobił krok w tył.
No i nie było na co czekać, bo zbliżył się czas wymiany rurki. Zamówiłam sobie anestezjologa do domu na wizytę prywatną. Super gość. Pokazał od A-do Z. Mogłam przy nim wymienić pierwszy raz, bez stresu, bo lekarz stał mi za plecami. Teraz wymieniam rurki sama w domu. Pomalutku i wszystko się opanuje
Offline
No dzisiaj olek miał dzisiaj prześwietlenie płuc i,,, są czyste:) ale niestety musi poleżec na bserwacji mi sie wydaje ze jemu idą ząbki i to przez to,,, lekarz tez sie dzisiaj chwalił ze niby mu rurke poprawiał ale nie sadze zeby cos robil. a wiecie co jest najlepsze oni mu tlen podłaczyli do nosa!!!!! a ja im mówie ze on nosem nie oddycha tylko rurka a oni do mnie tak?? a dlaczego... normalnie tempaki. a powiedzcie mi jak to jest z opiekom w domu nalezycie pod jakieś hospicjum domowe czy coś? bo olka zaden lekarz niechce prowadzic w domu...
Offline
rany boskie co to za szpital ze w niczym sie nie orientuja...ok rozumiem moga nie umiec zmienic rury bo nie maja w tym do czynienia ale zeby nie wiedzieli ze tlen trzeba do rury podlaczac....
my tez raz bylismy w szpitalu rejonowym bo bylo podejrzenie zapalenia pluc (dusznosci, szybki oddech itp) to traktowali nas jak kosmitow...a te wszystkie matki ..."o rany co jej jest itp" okazalo sie ze juli nic nie bylo i wszyszlismy na drugi dzien po badaniach...a ja mamom w szpitalu powiedzialam ze nic jej nie jest zdrowa jest...to im szczeny opadly:)
trzeba sie przyzwyczaic ze rura to dla innych jak kosmita...zawsze sie beda gapic i dopytywac...
co do hospicujum...zadne nas nie obejmowalo bo do 100km, a my mielismy 110...na szczescie u nas w przychodni mamy znajomego lekarza na poczatku tyo byla dla niego czarna magia ale go nauczylismy co nie co i potem jak tylko cos bylo nie tak przyjezdzal osluchiwal i tak jest do tej pory
Offline
Nas niestety także żadne hospicjum nie chciało objąć domową opieką, a mamy do najbliższego dziecięcego 60 km.
a jedno nawet i bliżej ok. 30 km. Nie mamy też stałego lekarza nas odwiedzającego. W razie trudnych sytuacji mam lekarza rodzinnego, jednak jak zgłaszam wizytę domową, to wizyta jest najczęściej na drugi dzień. Jednego razu bałam się tak długo czekać, bo zlecenia badań krwi to kolejny dzień , czekanie na wynik to kolejne dwa dni i mogłoby być już za późno, mały się odwadniał poleciałam do szpitala na izbę i wtedy dano nam do zrozumienia, że szpital to nie hospicjum i że mam pamiętać, że mam rodzinnego lekarza.
Dużo by opisywać....
Dużo zdrówka dla OLKA
Offline
No Olek juz w domku. Trochę się boje bo lekarz mnie nastraszył że dzieci z rurką szybko umierają i teraz to już całkiem panikuję. a powiedzcie mi drogie mamy jak to jest z wami w domu w nocy? śpicie? dzieci macie do czegoś podłaczone? pulsoksymetr czy coś?
Offline
Cieszę się, że jesteście w domku. Co do umierania to akurat lekarze najmniej o tym wiedzą i nie kierowałabym się ich sugestiami. Moje dzieciątko wg nich i wg książek nie powinno żyć, a niedawno skończyło 18 mies. To wszystko moim zdaniem zależy od opieki, od chorób, które po drodze się przytrafią i od samego organizmu - od jego możliwości obronnych.
Co do snu. Zadałaś najtrudniejsze pytanie. Mój synek jest na rurce, nie mam jego podpiętego pod pulsoksymetr, bo nasz aparat nie zbiera dobrze i nie chcę męczyć rączki. Od 18 mies. praktycznie nie śpię ani w dzień ani w nocy. A jeśli to 2-3 godzinki. Zlikwidowałam łóżeczko dziecięce, a jego materacyk przeniosłam z jego pościelą do mojego łóżeczka na drugą połówkę. Nie miałam siły ciągle wstawać i sprawdzać czy wszystko ok. A tak mam go na wyciągnięcie ręki. Bardzo czesto zasypia mając rękę w mojej dłoni. Wówczas gdy jest coś nie tak a ja lekko przysnę to jego ruch mnie budzi. Śpimy przy zapalonym świetle. -mała lampka nocna (energooszczędna ) ). Gdy mały jest spokojny ja wtedy wykorzystuję ten czas na drzemkę. Nastawiam komórkę na budzenie co 3 godz. tak asekuracyjnie, ale i po to by sprawdzić zaleganie i ewentualnie nakarmić podać wodę, odśluzować. Mały często wymiotuje więc nocne karmienie i dopajanie jest konieczne. W dzień nie ma możliwości by spać. Skąd mam siły nie wiem....
Jak długo tak pociągnę nie wiem ) Na pewno gorzej mają te mamy, które całą noc czuwają, a potem do pracy. Nie dałabym chyba rady, jestem póki co na wychowawczym.
Powodzonka w domu
Ostatnio edytowany przez atusia (2010-11-22 21:17:40)
Offline
właśnie ostatnio dyskutowaliśmy ten temat. Po 5 latach mogę powiedzieć, że nie jest tragicznie:
http://preclowastrona.blox.pl/2010/11/A … i-dwa.html
Offline
Member
Atusia ! trzymaj się dziewczyno !!! Jak pomyślę że moją córkę czeka ( byc może ) to samo co Was drogie mamy..... Jak znoszą to wasze rodziny ? wasi rodzice, dziadkowie, rodzeństwo ? Przepraszam jesli to zbyt osobiste pytanie ale chciałabym moim dzieciom jak najlepiej pomóc jednoczesnie nie narzucając sie z ta pomoca. Czy jest jakis zloty srodek ? Pozdrawiam i trzymam kciuki za wasze dzieciatka
Offline