Forum dla Rodziców Dzieci po zabiegu tracheotomii
Witajcie
moja córcia jest prawie 2 lata na rurce i tlenie ( 0,5l/min)
ostatnio zachorowała, trafiłyśmy na oddział (OIOM) i zaczynają się problemy; mała mimo włączonego respiratora (CEPAP) ma cały czas podwyższone dwutlenki; bardzo się martwię tymi parametrami, do domku mamy wyjść z respiratorem na noc; proszę napiszcie jak u Was to wygląda
pozdrawiam
Majka
Offline
Nie będą ci mówić, że to bułka z masłem ale jaki masz wybór. Dziecko trzymać z szpitalu to nie jest rozwiązanie a w domu jest szansa, że wszystko wróci to normy tzn wróci tylko do tlenoterapii. Mój synek wyszedł na respi do domu i po prawie roku oddycha sam (i to już rok! nie wiemy jak długo ten stan będzie bo jego choroba polega głównie na problemach oddechowych ale my cieszymy się nawet z tego roku i on pewnie też) dom potrafi czynić cuda nawet i u ciężko chorych dzieci.
Na intensywnej terapii leżał z Jędrusiem wcześniak w przetoką w przełyku i ciągle przy infekcji wracał na respi w końcu jak był w miarę stabilny (miał wtedy ok roku i nawet nie siedział) rodzice zabrali go do domu i trafił pod opiekę hospicjum dla dzieci obecnie juz jest wypisany z niego i już nawet chodzi a w szpitalu na intensywnej był już parę razy jedną nogą na tamtym świecie bo ciągle coś łapał od nowych pacjętów. Rodzice już wcześniej mogli zabrać się go do domu ale się bali jak sobie poradzą z dzieckiem z tracheo i na sondzie a teraz są bardzo szczęśliwi i żałują, że go wcześniej nie zabrali jak im ordynator proponował. Oni mają jeszcze 3 dzieci w domu (w tym brata bliźniaka tego chłopca) i z perspektywy czasu mówią, że strach był większy niż faktyczne problemy z chorym dzieciem a jeszcze możliwość patrzenia jak to dziecko robi postępy dodaje skrzydeł.
Mój Jędrek jest nieuleczalnie chory na chorobę metaboliczną uwarunkowaną genetycznie i wiem, że nigdy nie zrobi takich postępów (małe zrobił na tyle na ile pozwala jego choroba bo jednak przybrał na wadze i jak na razie oddycha sam) jak jak tamten chłopiec ale nie żałuję ani chwili, że zabrałam go do domu.
Ostatnio edytowany przez Ewka_C (2008-10-07 09:25:55)
Offline
Mój Józik, gdy jeszcze oddychał sam na tlenie, miał dwutlenki na poziomie 50. Słabo poruszał klatką piersiową i miał słaby odruch kaszlowy, zatem powoli sie zatykał i dwutlenki narastały, az któregoś razu załamał się oddechowo całkiem. gdy wychodziliśmy z respiratorem do domu Józiaczek miał tak ustawioną wentylację, żeby dwutlenki były podwyższone, żeby stymulować go do pracy i oddychania. Po powrocie do domu przerobiliśmy zapalenie płuc w domku i wentylacja poprawiła się. Wręcz było przegięcie w drugą stronę (CO2 na poziomie 20) i Józik zwalniał z tętnem. Teraz patrzę na tętno i reguluję trochę wentylację iloscią oddechów na minutę no i ilością mukosolvanu.
U Józika kluczem do dobrej wentylacji i dobrego samopoczucia jest rozluźnienie i ewakuacja wydzieliny z dróg oddechowych. Poję go sporo no i mamy mukosolvan na stałe. Bez mukosolvanu (doustnie i w inhalacji wraz z dodatkowymi inhalacjami solą fizjologiczną) Józiak się przydusza, wymaga wysokich parametrów oddechowych na respiratorze i wstawienia tlenu, bo nie radzi sobie z saturacją. No i gadać wtedy z nim nie można bo przysypia i nie kontaktuje zupełnie lub/i się napina strasznie i pręży (ale z moich obserwacji szpitalnych wynika, że wtedy te dwutlenki są wyższe niż 50, staram się nei dopuszczać do takich sytuacji, dlatego tak uparcie daję mu mukosolvan).
Pozdrawiam.
Offline
Bogusia ma cały czas dwutlenki na poziomie 65-70; lekarze twierdzą że nie mamy się tym stresować; bo Ona od dawna zaadoptowała się do takiego poziomu (funkcjonuje rewelacyjnie i rozrabia); mamy dostać respirator na noc po to aby rozpężyć pęcherzyki i już. No cóż kolejny próg przekraczamy; mam nadzieję że poradzimy sobie w domku;
pozdrawiam
Majka
Offline
Mirka,
zainteresowało mnie to co napisałaś, ze twój syn gdy ma podwyższone dwutlenki "napina sie strasznie i pręży". możesz dokładniej opisać, jak on wtedy reaguje? My czasem mamy taki problem - szczególnie w tzw "kiepskich dniach" - mimo iż dziecko jest kompletnie wiotkie, to czasem nagle napinają mu się mięśnie np ręki albo nogi. Mięsień robi się nagle zupełnie twardy a mały zaczyna płakać, więc to wygląda na bolesny skurcz, który rozmasowany i rozruszany mija. Czy właśnie coś takiego miałaś na myśli? Bo ja właśnie nie wiem, co może być tego przyczyną. Taki problem mamy od jakiegoś czasu a wcześniej nigdy.
Offline
Józik ma niedowład spastyczny czterokończynowy, zatem jak się napina to raczej cały naprężając wszystkie mięśnie, odginając się do tyłu, jest tez generalnie "sztywniejszy" , ma mniejszy zakres ruchów w takcie ćwiczeń. Józik generalnie reaguje w ten sposób na wszelkie infekcje, także np. dróg moczowych, których na oko nie widać. W większości takich przypadków to jednak dyskomfort przy oddychaniu powoduje napięcia (dlatego pierwsze co robie to wzmagam rehabilitacje oddechowa, najczęściej wtedy wszystko się uspokaja).
Nie mam doświadczeń z pojedyńczymi napięciami. Józik co prawda napina pojedyńcvzo kończyny, które próbuje odowdzić, jednak mam nadzieję, że jest to świadome działanie, a nie np. napad padaczkowy (czego doszukuję się i obawaim u mojego syna). Nie ma wtedy skrzywionej miny, tylko strasznie skupiona i napiętą. Za krótko to obserwuję, zeby wyrobić sobie jakieś zdanie o takiej aktywności.
Takie pojedyńcze skórcze mięśni może wynikają z jakiś niedoborów żywieniowych (ja się zawsze obawiam braków mikroelementów w diecie mojego szkraba) ? może delikwent wymaga a zwiększonej podaży magnezu? może warto pogadać z jakimś lekarzem?
pozdrawiam
Offline